horizontal break

Przyjaciele | Ważne sprawy | Literatura

 

W powyższych zakładkach znajdą Państwo informacje, którymi pragniemy się podzielić.

Nasza przygoda ze Zwierzętami ma swój początek w dzieciństwie,

a może i jeszcze wcześniej…, w końcu pewne cechy dane nam jest dziedziczyć, więc można rzec, że miłość do Zwierząt jest u nas rodzinna. Wszystkie Kotki i Pieski były o wiele ciekawszą atrakcją niż najpiękniejsze lalki, samoloty, czy inne zabawki. Każdy wyjazd do rodziny na jedną lub drugą wieś, to przede wszystkim czas zabawy, głównie z Psami i Kotami, dokarmianie ich po kryjomu oraz podglądanie życia w oborze, stajni, kurniku i innych pomieszczeniach gospodarskich. To czas wdrapywanie się na budowle ze słomy ułożone za oborą, wychodzenie do rowu i na pola za Matką Kaczką z małymi , wspinanie się za kwaśnymi jabłkami po drzewach, przyglądanie Świnkom w chlewni, smakowanie mleka prosto od Krówek Mućek, rozmowy z echem w studni, zapachy Koni i psocenie się kuzynom. To czas radości, wolności i beztroski.

A na drugiej wsi….oj, tam się działo….magiczny las, opowieści z dreszczykiem, unoszące się wszędzie cienie przeszłości i niezłomna zabobonna wiara ludzi związanych z Matką Ziemią.

Wszędzie jednak były Zwierzęta i te, z którymi się lepiej rozumieliśmy, czyli Psy i Koty i te wszystkie inne…. Kochane Zwierzaki.

W mieście również czekał na nas nasz wieloletni piękny przyjaciel Pies Misiu – kundelek, z ogonem, jak wachlarz, łapkami w czarne cętki i uśmiechniętym pyszczkiem, był z nami 21 lat. Dla Niego, przez Niego i o Nim oraz na Jego cześć, w długie zimowe wieczory, grzejąc się przy starym piecu roztaczaliśmy marzenia o tym, jak kiedyś zamieszkają u nas inne Zwierzęta, którymi będziemy mogli się opiekować i spędzać z nimi czas.

Potem nastał czas Kotów – ten jeden, oswojony i nasz sam dokonał wyboru i zdecydował, że jesteśmy mu pisani. Wybrał nas i koniec. Dachowiec, szaro bury, ponadprzeciętnie duży – Kocur Gutek – nasza miłość. Był z nami 13 lat. Dzięki niemu otworzyliśmy się na Koci Świat i zaczęliśmy lepiej poznawać te niesamowite istoty. Dzięki Gutkowi, wszystkie Koty zamieszkujące nasze miejskie podwórko miały dobrze, bo były dokarmiane i leczone przez nas. I tak niepostrzeżenie po odejściu Gutka za Tęczowy Most staliśmy się właścicielami kilku Kotów i dwóch Psów. Opuściliśmy miasto na rzecz wsi i znaleźliśmy się w miejscu i wśród ludzi, z którymi nam jest dobrze. Ludźmi, którzy sami w sobie roztaczają wokół siebie piękno czyniąc rzeczy niezwykłe, wielkie i szlachetne, które dotyczą dobra Zwierząt i nie tylko. Elu i Mironie, Aniu i Wiesiu, Violuś z rodziną, Basieńko i Reniutku, Doktorze Tomku z ekipą – dziękujemy, że jesteście.

Jednak sumienie nie pozwalało nam, na pozostawienie samym sobie tych wszystkich mieszkających na naszym podwórku Kotów, które przecież karmiliśmy i się nimi opiekowaliśmy. Oswoiliśmy je, a zatem staliśmy się za nie odpowiedzialni. Czas wyłapywania i przetransportowywania trzech półdzikich Kotek do nowego miejsca trwał ponad pół roku. Przez ten cały czas, w dzień w dzień przyjeżdżaliśmy je karmić.

Gdy już zaaklimatyzowaliśmy się w naszym nowym domu, pewnego wrześniowego wieczoru przywędrowało do nas z kukurydzy małe Kocię – około 2-3 miesiące – nazwaliśmy go Kapitan Wołek. Wraz z jego przybyciem stało się dla nas jasne, że nadeszła pora na podjęcie decyzji o nabyciu Psa. Jako dla zupełnych laików w temacie nieistotne dla nas pozostawały kwestie rodowodu i rasy psa, to co nas fascynowało i zwracało naszą uwagę, to wygląd Zwierzęcia i nasz kontakt z nim, nasze pierwsze odczucia. Zaufaliśmy intuicji i to była najwłaściwsza decyzja jaką podjęliśmy. I tak po krótkich poszukiwaniach wybór padł na sunię z rodziny o cyrkowych tradycjach. Coś w tym jest, bo nasza biała Koka, to baletnica, niesfornica i akrobatka w jednym. Choć szkolona, to własne zdanie ma. Niby rozważna, a jednak czasem nieuważna. Niby mądra, a jednak tak bardzo skora do wszelkich zabaw, psot i figli. Czasem na jej cudnym pyszczku pojawia się szelmowski uśmiech, który zdaje się nam komunikować jej samozadowolenie z siebie, zwłaszcza wtedy, kiedy robi coś, co nie do końca chcielibyśmy, aby robiła. Mówimy o Niej Nasza Baletnica.

Dla naszych oczu i serc, to najpiękniejszy Pies. Najpiękniejsza, dlatego właśnie, że jest nasza- ona zna nas, my znamy ją. Jest oswojona, jest naszym Przyjacielem.

Bywa jednak i tak, że trafiają do nas Zwierzęta niezamierzenie, choć czasem mamy wrażenie, że w większości przypadków proces ten zaczyna się znacznie wcześniej i Zwierzęta te intuicyjnie, szóstym zmysłem wybierają nas. I tak też jest historia najpiękniejszego brzydala – Bobika.

O historii naszych Zwierząt można poczytać w zakładce Nasze Klimaty

Zatem jeśli los już nas tak obficie obdarował, cóż czynić….? Mieszkając w miejscu, które kochamy i mając bardzo dobre warunki, czyli wiejskie domostwo z dużym ogrodem i innymi zabudowaniami postanowiliśmy stworzyć miejsce przyjazne również innym Zwierzętom, gdzie będą mogły spędzić z nami fajnie czas i nauczyć się czegoś nowego.

Kiedy mamy Baletnicę Kokę i Brzydala Pięknisia Bobisia vel Niuńka, vel Lux Torpedę – z gatunku Psowatych, a także kilka istot Kotowatych trzeba było podjąć jedyną słuszną decyzję o wejściu w ten świat Zwierząt inaczej jeszcze niż przez codzienne obcowanie. Rozpoczął się dla nas czas intensywnej nauki, wyjazdów i szkoleń, czas dokształcania się, bo trzeba być na bieżąco w dziedzinie, która ciągle się rozwija i modyfikuje. Stare teorie odchodzą, nowe ewoluują. Niesamowite jest, że w temacie gatunków, które są tak udomowione, jak Psy i Koty ciągle tak wiele pozostaje do odkrycia i powiedzenia. Wiedza teoretyczna jest równie ważna jak praktyczna, lecz my uważamy, że to co najistotniejsze w naszym kontakcie ze Zwierzętami pozostaje w sferze intuicji i serca. Historia spotkania Małego Księcia z lisem Antoine de Saint – Exupery przepięknie opisuje to z czym z całym sercem się utożsamiamy i odczuwamy w naszych relacjach ze Zwierzętami.

Fragmenty z Małego Księcia:

„ Ktoś ty? – spytał Mały Książę. – Jesteś bardzo ładny…
– Jestem lisem – odpowiedział lis.
-Chodź pobawić się ze mną – zaproponował Mały Książe. – Jestem taki smutny…
– Nie mogę bawić się z tobą – odparł lis. Nie jestem oswojony.
– Ach, przepraszam – powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: – Co znaczy „oswojony”?
– Nie jesteś tutejszy – powiedział lis. – Czego szukasz?
– Szukam ludzi – odpowiedział Mały Książę. – co znaczy „oswojony”?
– Ludzie mają strzelby i polują – powiedział lis. – to bardzo kłopotliwe. Hodują także kury, i to jest interesujące. Poszukujesz kur?
– Nie – odrzekł Mały Książę. – Szukam przyjaciół. Co znaczy „oswoić”?
– Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział lis. – „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.
– Stworzyć więzy?
_ Oczywiście – powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuje ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie…….”

 

„…… – Poznaje się tylko, to co się oswoi – powiedział lis. – Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!
– Jak to się robi? – spytał Mały Książę
– Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej….
Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce.
– Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już o trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się na przód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia!….. „

 

„…..W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:
– Ach, będę płakać!
– To twoja wina – odpowiedział Mały Książę – nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił…
– Oczywiście – odparł lis.
– A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?
– Zyskałem coś ze względu na kolor zboża – powiedział lis, a później dorzucił – Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjedziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy….”
„….Powrócił do lisa.
– Żegnaj – powiedział.
– Żegnaj – odpowiedział lis . – A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”

Zespół Hotelu Kochane Zwierzaki

horizontal break

Zdjęcia i teksty na tej stornie są naszego autorstwa. Prosimy o nie wykorzystywanie ich bez naszej zgody.

.